Выбери любимый жанр

Diabelska Alternatywa - Forsyth Frederick - Страница 108


Изменить размер шрифта:

108

Trzecia reprezentacyjna sala Tereniu jest Komnata Tronowa, sanktuarium carow starej Rosji, najbardziej niedostepne miejsce na Kremlu. Wylozona czerwono-zlota mozaika, z wisniowymi dywanami na kunsztownym drewnianym parkiecie, nieco mniejsza od innych Komnat sprawia wrazenie bardziej przytulnej. To tutaj carowie odbywali najbardziej poufne, robocze spotkania ze swymi emisariuszami. Przy oknie, patrzac w ciemnosc i w gwiazdy, stal Rudin. Uslyszawszy trzask zamykanych drzwi, odwrocil sie w strone goscia.

– A wiec, panie Munro, opuszcza pan nas, jak slyszalem. Minelo dwadziescia siedem dni od chwili, kiedy Munro rozmawial z nim w jego apartamencie w Arsenale. Rudin przyjal go wtedy w szlafroku, ze szklanka mleka w dloniach. Teraz byl w swietnie skrojonym ciemnoszarym garniturze – niemal na pewno uszytym w Londynie – z dwiema miniaturkami Orderu Lenina i gwiazdka Bohatera Zwiazku Radzieckiego w klapie. Niewatpliwie wszystko to dobrze pasowalo do Komnaty Tronowej.

– To prawda, panie prezydencie – przyznal Munro.

– Jeszcze tylko przez dziesiec minut – zauwazyl Rudin, spojrzawszy na zegarek. – O polnocy oficjalnie przechodze na emeryture. Pan tez, jak sadze, odejdzie ze sluzby?

Stary lis doskonale wie, ze spalilem sie jako agent – pomyslal Munro – i ze bede musial odejsc.

– Tak, panie prezydencie – powiedzial glosno. – Jutro wracam do Londynu i skladam rezygnacje.

Rudin nie podszedl do niego, nie wyciagnal reki na pozegnanie. Stal majestatycznie po drugiej stronie komnaty, dokladnie tam, gdzie dawniej stawali carowie. To miejsce bylo szczytem szczytow, absolutnym wierzcholkiem wielkiego Imperium Rosyjskiego. A wiec skinal tylko laskawie glowa.

– Zycze panu szczesliwej drogi, panie Munro.

Nacisnal maly onyksowy dzwonek na stole i drzwi, przed ktorymi stal Munro, otworzyly sie.

– Zegnam, panie prezydencie – odpowiedzial. Nim zdazyl sie odwrocic, Rudin odezwal sie ponownie:

– Prosze mi powiedziec, panie Munro, co sadzi pan o naszym placu Czerwonym?

Szkot stanal, zaskoczony: jak na moment formalnego pozegnania, pytanie bylo cokolwiek dziwne. Pomyslal przez chwile, potem ostroznie odpowiedzial:

– Jest imponujacy.

– Imponujacy, tak – powiedzial Rudin jakby wazac slowa. – Byc moze nie tak elegancki jak wasz Berkeley Square, ale czasem takze tutaj mozna uslyszec spiew slowika.

Munro zastygl w przerazeniu, na podobienstwo postaci wymalowanych na suficie nad jego glowa. Zoladek podjechal mu pod gardlo. A wiec wpadla! Wpadla – i zlamali ja do tego stopnia, ze powiedziala wszystko. Wydala nawet swoj pseudonim i umowione haslo: slowa starej piosenki o slowiku z Barkeley Square.

– Czy… rozstrzelacie ja? – spytal posepnie. Rudin wydawal sie autentycznie zaskoczony.

– Rozstrzelamy? Dlaczego mielibysmy ja rozstrzelac?

A wiec trafi do obozu pracy, skazana na powolna smierc w mece – ona, jedyna kobieta, ktora Adam kochal i ktora wkrotce mial poslubic w rodzinnej Szkocji.

– Co z nia zrobicie?

Stary Rosjanin uniosl brwi, udajac zdumienie.

– Co zrobimy? Nic. Przeciez to lojalna obywatelka. Prawdziwa patriotka. Niech pan mnie dobrze zrozumie, mlody czlowieku. Ona bardzo pana ceni – nie kocha, nie, to nie to – ale naprawde, szczerze pana lubi…

– Nie rozumiem – przerwal Munro. – Skad pan to wie?

– Ona sama prosila, zeby to panu powiedziec. Widzi pan… ona nie bedzie nigdy gospodynia w Edynburgu. Nie bedzie pania Munro. I nie spotka pana juz nigdy. Ale bardzo jej zalezy, zeby nie martwil sie pan o nia, zeby sie pan nie gryzl. A wiec powtarzam: jest cala i zdrowa, jest tu szanowana, a nawet otoczona przywilejami… i jest wsrod swoich. Naprawde nie ma pan powodow do zmartwienia.

Nagle Munro zrozumial – i bylo to rownie bolesne, jak zywiona jeszcze przed chwila straszliwa obawa. Tak, nie bylo powodu nie wierzyc Rudinowi.

– Ona… pracowala dla pana… – mowil z trudem, jakby nagle zapomnial rosyjskiego. – Byla tylko panskim agentem. Grala, od samego poczatku grala. Juz od pierwszego spotkania w lesie, gdy tylko Wiszniajew zaczal domagac sie wojny w Europie, pracowala dla pana…

Siwy kremlowski lis wzruszyl ramionami.

– Panie Munro – parsknal – a czy inaczej prezydent Matthews uwierzylby w te wszystkie wazne informacje, ktore chcialem i musialem mu przekazac?

Nieprzenikniony major o zimnych, stalowych oczach ujal Szkota lekko pod lokiec. Munro znalazl sie za progiem Komnaty Tronowej ciezkie drzwi zamknely sie za nim. Piec minut pozniej wypuszczono go przez male drzwiczki w Spasskiej Bramie na plac Czerwony. Na placi dowodcy paradnych oddzialow do znudzenia powtarzali swoje role przec poranna defilada. Nad jego glowa zegar wybil polnoc.

Poszedl w lewo, liczac na to, ze zlapie taksowke pod hotelem “Nacjonal”. Po jakichs stu krokach, kiedy mijal Mauzoleum Lenina nagle, ku zdumieniu i zgorszeniu stojacego tam milicjanta, zaczal sie glosno smiac.

108
Перейти на страницу:

Вы читаете книгу


Forsyth Frederick - Diabelska Alternatywa Diabelska Alternatywa
Мир литературы

Жанры

Фантастика и фэнтези

Детективы и триллеры

Проза

Любовные романы

Приключения

Детские

Поэзия и драматургия

Старинная литература

Научно-образовательная

Компьютеры и интернет

Справочная литература

Документальная литература

Религия и духовность

Юмор

Дом и семья

Деловая литература

Жанр не определен

Техника

Прочее

Драматургия

Фольклор

Военное дело