Выбери любимый жанр

Diabelska Alternatywa - Forsyth Frederick - Страница 8


Изменить размер шрифта:

8

Ekran zamigotal i ozyl. General Taylor rozlozyl mape ZSRR na biurku prezydenta i wskazal palcem odpowiedni obszar.

– Obraz, ktory pan w tej chwili oglada, panie prezydencie, jest przekazywany z Kondora numer piec. Satelita porusza sie w kierunku polnocno-wschodnim nad wskazanym przeze mnie obszarem miedzy Saratowem i Permem.

Matthews przeniosl wzrok na ekran. Bylo na nim widac przesuwajace sie powoli, zgodnie z kierunkiem lotu satelity, wielkie polacie Ziemi, ktorej okolo trzydziestokilometrowe pasmo obejmowala swym zasiegiem kamera.

Widziana z satelity Ziemia wydawala sie pusta, jak jesienia po zniwach. Taylor powiedzial kilka slow do telefonu. Chwile pozniej na ekranie pojawilo sie wieksze zblizenie obrazu rejestrowanego przez kamere satelity. Widoczne teraz pasmo terenu mialo juz tylko okolo osmiu kilometrow szerokosci. Niewielkie skupisko chalup chlopskich bylo widac przez chwile po lewej stronie ekranu – byly to niewatpliwie zwykle drewniane chaty – zagubione gdzies w bezkresnym stepie. I one zniknely po jakims czasie z pola widzenia kamery i z ekranu, na ktorym w gornej czesci pojawila sie teraz linia szosy. Przesuwala sie powoli ku jego srodkowej czesci, zeby pozostac tam przez kilka sekund, a potem znalazla sie znowu poza zasiegiem kamery i poza ekranem. Taylor przekazal ponownie jakies polecenia przez telefon. Na ekranie pojawilo sie teraz nowe zblizenie. Obejmowalo pas nie szerszy niz sto metrow. Zwiekszyla sie ostrosc obrazu. W zasiegu kamery znalazl sie na chwile czlowiek prowadzacy przez step konia, ale zaraz zniknal.

– Wolniej – powiedzial Taylor do telefonu.

Obraz wycinka terenu widoczny na ekranie zaczal sie przesuwac z mniejsza szybkoscia. Gdzies w przestrzeni kosmicznej satelita Kondor kontynuowal swoj lot po niezmiennej trajektorii bez jakichkolwiek zmian kierunku, wysokosci i predkosci. Kadrowanie i zmniejszanie szybkosci odtwarzania rejestrowanego przez kamery obrazu odbywalo sie na Ziemi, w laboratorium NRO. Teraz na ekranie bylo widac, jak jakis rosyjski chlop, stojacy przy pniu samotnego drzewa, rozpina powoli rozporek. Prezydent nie byl znawca nauk scislych ani technicznych i nigdy nie przestal odczuwac pewnego naboznego zdziwienia stykajac sie z mozliwosciami, jakie stwarzaly najnowsze osiagniecia techniki. Teraz tez zdal sobie sprawe, ze siedzac sobie rano wygodnie w swoim cieplym gabinecie, w ten poznowiosenny dzien w Waszyngtonie, obserwuje jakiegos nieznanego chlopa, ktory gdzies daleko w odleglym zakatku Ziemi, u stop Uralu, przystanal, by zalatwic fizjologiczna potrzebe. Sylwetka chlopa powoli przesuwala sie ku dolowi ekranu, az zniknela calkiem z pola widzenia. Ekran wypelnily teraz lany pszenicy zajmujace wiele setek hektarow tej obcej ziemi uprawnej.

– Zatrzymac – polecil Taylor. – I dajcie maksymalne zblizenie. Obraz powoli przestawal sie przesuwac, az wreszcie zatrzymal sie zupelnie. Po zatrzymaniu obrazu w kadrze, widocznym na ekranie, obserwowali kolejne zblizenia. W koncu wielki ekran monitora wypelnilo calkowicie dwadziescia klosow mlodej pszenicy. Wszystkie byly watle, anemiczne. Pol wieku temu, kiedy Matthews byl jeszcze dzieckiem, widywal podobne po burzach piaskowych na Srodkowym Zachodzie. Spojrzal na swego doradce.

– Stan? – powiedzial pytajaco prezydent.

Poklewski, ktory byl inicjatorem spotkania i pokazu materialu zarejestrowanego przez satelite, teraz starannie dobieral slowa:

– Panie prezydencie, Zwiazek Radziecki planowal w tym roku zbiory wszystkich zboz na dwiescie czterdziesci milionow ton. W tym sto dwadziescia milionow ton pszenicy, szescdziesiat jeczmienia, po czternascie owsa i kukurydzy, dwanascie zyta, a pozostale dwadziescia to ryz, proso, gryka i rosliny straczkowe. Podstawowe uprawy stanowia wiec pszenica i jeczmien.

Wstal i obszedl dokola biurko, na ktorym wciaz jeszcze rozlozona byla mapa ZSRR. Tymczasem Taylor wylaczyl telewizor i wrocil na swoje miejsce.

– Okolo czterdziestu procent ich upraw zbozowych znajduje sie tutaj, na Ukrainie i Kubaniu, w poludniowej czesci RFSRR – ciagnal Poklewski pokazujac odpowiednie obszary na mapie. – Sa to wszystko oziminy. Pola obsiewa sie we wrzesniu i pazdzierniku, w listopadzie pojawiaja sie mlode pedy, i wtedy spada pierwszy snieg. Pokrywa on zasiew i chroni je przed ostrymi zimowymi mrozami.

Poklewski odwrocil sie i skierowal w strone wysokich lukowatych okien za fotelem prezydenta. Mial zwyczaj chodzic, gdy mowil.

Owalny Gabinet nie jest widoczny z Pennsylwania Avenue, gdyz zaslania go od tej strony niski budynek Zachodniego Skrzydla Bialego Domu. Poniewaz jednak szczyty jego wysokich, wychodzacych na poludnie okien widac z oddalonego o tysiac jardow pomnika Waszyngtona, zaopatrzono je juz dawno temu w szesciocalowe, kuloodporne, zielonkawe szyby – na wypadek, gdyby jakis snajper probowal strzelac z okolic pomnika. Ilekroc Poklewski zblizal sie do okien, padajace na niego zielonkawe swiatlo poglebialo bladosc jego twarzy. Matthews chcial juz obrocic fotel, by moc patrzec na mowiacego, gdy Poklewski ruszyl z powrotem ku polnocnej scianie pokoju.

– W pierwszych dniach grudnia ubieglego roku nastapila na Ukrainie i Kubaniu niespodziewana odwilz. Zdarzalo sie to i dawniej, ale nigdy nie bywalo o tej porze tak cieplo. Z okolic Bosforu i Morza Czarnego naplynely masy cieplego powietrza i przez tydzien utrzymywaly sie nad Ukraina i Kubaniem. Pietnastocentymetrowa warstwa sniegu stopniala, odslaniajac mlode pedy pszenicy i jeczmienia. Po dziesieciu dniach, jakby dla zrownowazenia tej naglej zmiany pogody, przyszla nastepna, rownie gwaltowna. Na caly obszar wrocila fala mrozow, dochodzacych do pietnastu, a nawet dwudziestu stopni ponizej zera.

– I to, jak sadze, nie pomoglo zbozu – powiedzial prezydent.

– Nasi eksperci – wtracil dyrektor CIA, Robert Benson – nasi najlepsi eksperci od rolnictwa oceniaja, ze Rosjanie beda mogli mowic o wielkim szczesciu, jesli uratuja polowe planowanych zbiorow z Ukrainy i Kubania. Szkody sa rozlegle i nieodwracalne.

– Czy wlasnie to pokazaliscie mi przed chwila?

– Nie – odpowiedzial Poklewski. – Tym razem chodzi o cos zupelnie innego. Pozostale szescdziesiat procent ich zbiorow zboz, jesli nie liczyc stosunkowo nieznacznych ilosci z Syberii, pochodzi w calosci z dziewiczych ziem Kazachstanu, po raz pierwszy obsianych w drugiej polowie lat piecdziesiatych za czasow Chruszczowa i Celinnego, i czarnoziemow rozciagajacych sie na przedmurzu Uralu. Wlasnie te tereny pokazalismy panu.

– A co tam sie dzieje?

– Cos dziwnego, panie prezydencie. Cos dziwnego stalo sie z ta czescia ich upraw zbozowych. Pszenica jara, siana wiosna, na przelomie marca i kwietnia, po stopnieniu sniegow, dzis powinna byc juz bujna i gesta. Tymczasem ta, ktora pan widzial, jest karlowata, rzadka, jak porazona rdza zbozowa.

– Znowu sprawa pogody? – spytal Matthews.

– Nie. Wprawdzie zima i wiosna na tych terenach byly wilgotne. Ale to nic powaznego. Teraz swieci tam slonce. Pogoda jest doskonala, ciepla i sucha.

– Czy to porazenie rdza… ma duzy zasieg? Ponownie wlaczyl sie Benson:

– Tego dokladnie jeszcze nie wiemy, panie prezydencie. Mamy jakies piecdziesiat zestawow zdjec filmowych, pokazujacych efekty tego porazenia. Nasze sluzby sa przeciez nastawione w zasadzie na co innego: na obserwowanie ruchow koncentracji wojsk, nowe bazy rakietowe, fabryki broni. Ale to, czym dysponujemy na podstawie fragmentarycznych zdjec wskazuje na bardzo duzy zasieg.

– Co proponujecie?

– Chcielibysmy – podjal na nowo Poklewski – aby podjal pan szybko decyzje, zeby zbadano te sprawe szczegolowo. I aby zechcial pan sam poswiecic jej jak najwiecej uwagi. Musimy przede wszystkim dowiedziec sie, jak ten problem jest wazny dla Rosjan. Trzeba wyslac tam na rekonesans jakies delegacje, na przyklad handlowcow. A takze tymczasowo zmienic program obserwacji satelitarnej, zrezygnowac z mniej waznych obecnie obserwacji wojskowych i skupic sie glownie na tym problemie. Uwazamy, ze uzyskanie przez nas informacji, co ma zamiar w tej kwestii zrobic Moskwa, jest dla nas sprawa wielkiej wagi panstwowej.

Matthews zastanawial sie przez chwile. Potem spojrzal na zegarek. Za dziesiec minut mial spotkac sie z grupa dzialaczy ruchu ochrony srodowiska i otrzymac od nich kolejna pamiatkowa plakietke. Potem, jeszcze przed obiadem, mial odwiedzic go prokurator generalny w sprawie nowego ustawodawstwa pracy. Wstal.

– Dobrze, panowie, macie moja zgode. Zaraz wydam odpowiednie polecenia. Mysle, ze rzeczywiscie powinnismy zbadac i wyjasnic te sprawe. Ale oczekuje od was szczegolowych informacji w ciagu miesiaca.

Dziesiec dni pozniej, na siodmym pietrze budynku CIA w Langley, general Carl Taylor siedzial przy niskim stoliku do kawy w gabinecie generalnego dyrektora agencji, okreslanego kryptonimem roboczym DCI, Roberta Bensona, i spogladal na swoj wlasny raport z podpietym do niego grubym plikiem zdjec satelitarnych wykadrowanych z zarejestrowanych filmow.

– To niezwykle, Bob, ale nie potrafimy tego w zaden sposob wyjasnic.

Benson odwrocil sie od wielkiego panoramicznego okna, wypelniajacego cala sciane gabinetu DCI. Wychodzilo ono na polnocny wschod – na dluga lesna aleje biegnaca ku niewidocznej stad rzece Potomac. Podobnie jak wszyscy jego poprzednicy, bardzo lubil ten widok, zwlaszcza na przelomie wiosny i lata, kiedy tutejsze lasy zamienialy sie w morze delikatnej zieleni. Usiadl na niskiej kanapie przy stoliku Taylora.

– Nie potrafia tego rowniez moi eksperci, Carl. A nie chce zwracac sie z tym do Departamentu Rolnictwa. Niezaleznie od tego, co naprawde dzieje sie w tej chwili ze zbiorami zboza w Zwiazku Radzieckim. Nie powinnismy z cala pewnoscia nadawac sprawie rozglosu. A jesli dopuszcze do niej ludzi z zewnatrz, za tydzien wszystko bedzie w prasie. No wiec, co tam masz?

– Zdjecia wykazuja, ze ta rzekoma rdza, czy cokolwiek to naprawde jest, nie jest wynikiem zarazy – powiedzial Taylor. – Nie atakuje calych upraw. I to jest najdziwniejsze. Gdyby to byla sprawa zalaman pogody, musielibysmy miec o tym jakies informacje. Nie mamy zadnych. Gdyby to bylo zwykle porazenie upraw zaraza, wystepowaloby na wiekszych polaciach, na calych obszarach zasiewow. Tak samo w przypadku pasozytow. Rozrzut tego jest jednak zupelnie chaotyczny. Na niektorych polach rosnie silna, zdrowa pszenica. Inne, polozone tuz obok, dotkniete sa zaraza. Nie ma w tym zadnej prawidlowosci. Tak przynajmniej wynika z analizy zdjec satelitarnych systemu Kondor. No i co o tym sadzisz?

8
Перейти на страницу:

Вы читаете книгу


Forsyth Frederick - Diabelska Alternatywa Diabelska Alternatywa
Мир литературы

Жанры

Фантастика и фэнтези

Детективы и триллеры

Проза

Любовные романы

Приключения

Детские

Поэзия и драматургия

Старинная литература

Научно-образовательная

Компьютеры и интернет

Справочная литература

Документальная литература

Религия и духовность

Юмор

Дом и семья

Деловая литература

Жанр не определен

Техника

Прочее

Драматургия

Фольклор

Военное дело