Выбери любимый жанр

Diabelska Alternatywa - Forsyth Frederick - Страница 50


Изменить размер шрифта:

50

– Bo to rzeczywiscie blisko, niecale trzy miesiace. Jesli bedziesz miala choc troche wiecej cierpliwosci, niz ja mialem kiedys, wszystko pojdzie dobrze. Zaczniemy calkiem nowe zycie.

Pare minut pozniej oddala mu stenogram z pierwszego w tym miesiacu zebrania Biura Politycznego – i odjechala w mrok. Munro zatknal plik papierow za pasek, pod koszule i marynarke, i wrocil do cieplego wnetrza restauracji. Tym razem – obiecywal sobie w duchu, nie przerywajac ani na chwile pogodnej konwersacji z sekretarka – nie bedzie juz zadnych bledow, zadnych wahan: nie pozwoli jej odejsc, jak w 1961. Tym razem wszystko juz bedzie na zawsze.

Campbell wyprostowal sie w swoim fotelu i ponad georgianskim stolem spojrzal na profesora Sokolowa. W Dlugiej Galerii zamku Castletown profesor konczyl wlasnie przemowienie, z ktorego wynikalo, ze wyczerpal juz wszystkie srodki, ze poczynil wszelkie mozliwe ustepstwa. Z polozonej pietro nizej sali jadalnej donoszono, ze poczynione tam – w druga strone – ustepstwa w kwestii handlu zywnoscia sa rownie znaczace.

– Drogi przyjacielu Iwanie – odpowiedzial – mysle, ze ma pan racje. Nie sadze, abysmy zdolali osiagnac w tej fazie cos wiecej.

Rosjanin oderwal wzrok od lezacych przed nim, spisanych gesto cyrylica notatek. Juz od ponad stu dni walczyl zaciekle o to, by kazda tone ziarna, niezbedna dla ratowania jego kraju od katastrofy, okupic mozliwie najmniejszymi redukcjami w dziedzinie zbrojen. Od poczatku wiedzial, ze bedzie musial pojsc na ustepstwa, o jakich jeszcze cztery lata wczesniej, w Genewie, nikomu sie nie snilo. Robil jednak wszystko, zeby wynegocjowac mozliwie najodleglejsze terminy tych redukcji.

– Zgadzam sie z panem, Edwinie. Mysle, ze mozemy juz sporzadzic szkic traktatu o redukcji zbrojen dla naszych rzadow.

– A takze szkic protokolu handlowego – przypomnial Campbell. – Zdaje sie, ze nasze rzady rowniez na to czekaja niecierpliwie.

Sokolow zdobyl sie na kwasny usmiech.

– I ja tak mysle.

Przez caly nastepny tydzien podwojne zespoly tlumaczy i stenografow opracowywaly traktat rozbrojeniowy i umowe handlowa. Niekiedy potrzebny byl udzial glownych negocjatorow, by sprecyzowac jakis paragraf lub problem, jednak wiekszosc prac interpretacyjnych i translacyjnych wykonali asystenci. Kiedy wreszcie dwa obszerne dokumenty, kazdy w dwu wersjach jezykowych, byly gotowe, obaj szefowie delegacji zawiezli je do swoich stolic, by przedstawic zwierzchnikom.

Drake podniosl glowe znad gazety.

– Mam pomysl – powiedzial.

– Jaki? – spytal Krim, ktory wlasnie wszedl do pokoju z taca, na ktorej dymily trzy czarki kawy. Drake podsunal mu gazete.

– Przeczytaj ten reportaz na gorze.

Podczas gdy Drake spokojnie saczyl kawe, Krim czytal w skupieniu. Kamynski spogladal to na jednego, to na drugiego, oczekujac jakichs wyjasnien.

– Oszalales! – odezwal sie w koncu Krim.

– Moze – odparl Drake. – Ale bez odrobiny szalenstwa mozemy tu siedziec bezczynnie jeszcze przez dziesiec lat. A to powinno sie udac. Pomysl: Miszkin i Lazariew najdalej w ciagu dwoch tygodni stana przed sadem. Wynik mozna z gory przewidziec. Mozemy wiec juz teraz zaczac planowanie akcji. Bo przeciez musimy to zrobic tak czy owak, jesli chcemy doprowadzic do ich uwolnienia. Dlatego zabierzmy sie lepiej od razu do roboty. Ty, Azamat, sluzyles chyba w spadochroniarzach w Kanadzie?

– Tak, przez piec lat.

– Uczyli cie pracy z materialami wybuchowymi?

– Jasne. Dywersja i sabotaz. Trzymiesieczne przeszkolenie w wojskach saperskich.

– A ja mialem kiedys fiola na punkcie elektroniki i radia – ciagnal Drake. – Moze dlatego, ze moj ojciec prowadzil kiedys warsztat radiowy. Czyli z technika sobie poradzimy. Tyle ze bedziemy potrzebowali pomocy, dodatkowych ludzi.

– Ilu? – spytal Krim.

– Jednego poza terenem akcji: przejmie Miszkina i Lazariewa po ich uwolnieniu. To powinien zalatwic Myroslaw. A robote wykonamy my dwaj… plus pieciu ludzi do ochrony.

– Chyba jeszcze nikt nie probowal takiego numeru – zauwazyl Tatar sceptycznie.

– Tym lepiej. Nikt sie nie bedzie tego spodziewal. Nie beda na to przygotowani.

– Ale przeciez zlapia nas w koncu.

– Niekoniecznie. Znajde jakies wyjscie, jezeli bede musial. A zreszta, nasz ewentualny proces bylby sensacja stulecia. Po uwolnieniu Miszkina i Lazariewa caly Zachod patrzylby na nas zyczliwie. A sprawa wolnej Ukrainy zyskalaby jeszcze wiekszy rozglos w swiecie.

– A znasz takich pieciu, ktorzy chcieliby pomoc?

– Od lat notuje sobie nazwiska. Sa ludzie, ktorzy maja juz dosc gadania. Jesli powiem im, co juz zrobilismy, bede mial pieciu chetnych jeszcze w tym miesiacu.

– No dobrze – zgodzil sie Krim. – Skoro juz w to wdepnelismy, brnijmy dalej. Gdzie mam pojechac tym razem?

– Do Belgii. Potrzebuje duzego mieszkania w Brukseli. Sprowadzimy tam chlopakow… to bedzie nasza baza.

W chwili gdy Drake wydawal pierwsze polecenia, po przeciwnej stronie globu nad Czita, nad stoczniami koncernu Isikawadzima-Harima wstawalo slonce. “Freya” stala znowu przy nabrzezu wyposazeniowym, jej silniki cicho mruczaly. Poprzedniego wieczoru odbyla sie u prezesa I. H. dluga konferencja, w ktorej wzieli udzial obaj naczelni dyrektorzy – stoczni i kompanii zeglugowej – obaj dyrektorzy finansowi, a takze Harry Wennerstrom i Thor Larsen. Opinie ekspertow technicznych obu stron byly zgodne: wszystkie systemy robocze wielkiego tankowca dzialaja, doskonale. Wennerstrom podpisal dokument ostatecznego odbioru, stwierdzajacy, ze “Freya” jest dokladnie tym, za co zaplacil.

W rzeczywistosci zaplacil dotad tylko piec procent ceny statku w momencie podpisywania wstepnej umowy, piec procent w dniu polozenia stepki, piec procent z okazji wodowania i piec procent w chwili oficjalnego przekazania. Pozostale cztery piate plus odsetki od kredytu mial splacac przez nastepne osiem lat. Ale juz teraz posiadal pelne i wylaczne prawo dysponowania statkiem. Uroczyscie opuszczono flage koncernu stoczniowego, a na jej miejscu zatrzepotal w porannej bryzie j proporzec Nordia Line – srebrny skrzydlaty helm wikingow na niebieskim tle.

Wysoko na mostku, gorujacym nad wielka przestrzenia pokladu, Wennerstrom wciagnal Larsena do kabiny radiowej i starannie zamknal za soba drzwi. Kabina byla calkowicie dzwiekoszczelna.

– Teraz caly statek jest twoj. Ale… zmienilem troche plany dotyczace waszego przybycia do Europy. Nie bedziemy rozladowywac statku na morzu. W kazdym razie nie w tym pierwszym, dziewiczym rejsie. Poprowadzisz go… ten jeden, jedyny raz… z pelnym ladunkiem do Europortu w Rotterdamie.

Larsen patrzyl na swego pracodawce i nie wierzyl wlasnym uszom. Przeciez Wennerstrom wie rownie dobrze jak on sam, ze supertankowce klasy ULCC nigdy dotad nie wchodzily do portow z pelnym ladunkiem; zatrzymywaly sie na redzie, daleko od brzegu, i tam przepompowywano wiekszosc ladunku na mniejsze tankowce, by zmniejszyc zanurzenie w dalszej podrozy po plytkich morzach. Albo tez cumowaly przy “sztucznych wyspach”, wysunietych daleko w morze koncowkami rurociagow, poprzez ktore ropa wedrowala na lad. Powiedzenie o “narzeczonej w kazdym porcie” bylo kiepskim zartem w stosunku do zalog tych morskich kolosow. Pracujacy na nich marynarze nieraz przez caly rok nie ogladali z bliska zadnego portu, a na lad – przewaznie ojczysty – schodzili tylko z okazji urlopu. Totez pomieszczenia zalogi na statku stawaly sie dla nich prawdziwym “drugim domem”.

– Przeciez “Freya” nie przejdzie nawet przez kanal La Manche – protestowal Larsen.

– Nie poplynie przez Kanal. Obejdziecie od zachodu Irlandie i Hebrydy, potem miedzy Orkadami i Szetlandami na Morze Polnocne, a dalej na poludnie wzdluz szelfu. Przed plyciznami holenderskimi staniecie na glebokiej kotwicy. Stad piloci poprowadza was glownym torem wodnym do ujscia Mozy. Od Hook van Holland do Europortu pociagna was holowniki.

– Ale “Freya” z pelnym ladunkiem nie zmiesci sie na torze wodnym przed Rotterdamem – protestowal ponownie Larsen.

– Owszem, zmiesci sie – odparl spokojnie Wennerstrom. – Juz cztery lata temu tor zostal poglebiony do stu pietnastu stop. Wasze zanurzenie wyniesie dziewiecdziesiat osiem. Sluchaj, Thor, gdyby mnie kto pytal, czy ktokolwiek potrafi wprowadzic “milionera” do Europortu, wskazalbym tylko jednego marynarza w swiecie: wlasnie ciebie. Wiem, ze nawet dla ciebie to cholernie trudne, ale daj staremu czlowiekowi ten ostatni w zyciu sukces. Chce, zeby swiat zobaczyl moja “Freye”. Tam wszyscy przybiegna ja ogladac. Caly rzad holenderski, prasa swiatowa. Beda moimi goscmi… i chce, zeby ich zamurowalo. A przeciez inaczej nikt jej nie zobaczy. Cale zycie bedzie poza zasiegiem wzroku tych szczurow ladowych.

– No dobrze – zgodzil sie w koncu Larsen. – Ale tylko ten jeden raz. I tak bede pewnie o dziesiec lat starszy, jak to wszystko sie skonczy.

Wennerstrom, bezgranicznie szczesliwy, usmiechnal sie jak maly chlopiec.

– Zobaczysz, jakie beda mieli miny, kiedy wejdziesz do Rotterdamu. Do zobaczenia pierwszego kwietnia, kapitanie Larsen.

Dziesiec minut pozniej nie bylo go juz na pokladzie. W samo poludnie “Freya” rzucila cumy i ruszyla w strone ujscia zatoki. Na nabrzezach gromadzili sie japonscy robotnicy, by pozegnac ja i poblogoslawic w pierwszej podrozy. 2 lutego o godzinie czternastej “Freya” znalazla sie znow na otwartym oceanie. Jej dziob skierowal sie wolno w strone Filipin, Borneo i Sumatry. Tak zaczal sie jej dziewiczy rejs.

10 lutego w Moskwie zebralo sie Biuro Polityczne, by przedyskutowac i zaaprobowac lub odrzucic projekty traktatow, wynegocjowane w Castletown. Rudin i jego stronnicy zdawali sobie sprawe, ze jesli zdolaja na tym zebraniu przeforsowac warunki traktatu, to juz tylko nieszczesliwy wypadek moglby przeszkodzic w jego ratyfikacji i podpisaniu. Rownie dobrze rozumieli to Wiszniajew i jego jastrzebie. Totez zebranie trwalo dlugo i mialo szczegolnie goracy przebieg.

Ludzie sadza czesto, ze wielcy politycy, nawet podczas spotkan prywatnych, rozmawiaja grzecznie i elegancko ze swymi kolegami lub adwersarzami. Nie jest to prawda w odniesieniu do paru ostatnich prezydentow USA, a juz zupelnie nie stosuje sie do zamknietych posiedzen Biura. Ciezka rosyjska “lacina” pojawia sie tu czesto i w duzym wyborze. Tym razem jedynie dbaly o formy Wiszniajew trzymal jezyk na wodzy, choc ton jego wypowiedzi byl ostry, gdy punkt po punkcie krytykowal poczynione w Castletown ustepstwa. Glownym rzecznikiem frakcji umiarkowanej byl tym razem minister spraw zagranicznych Rykow.

50
Перейти на страницу:

Вы читаете книгу


Forsyth Frederick - Diabelska Alternatywa Diabelska Alternatywa
Мир литературы

Жанры

Фантастика и фэнтези

Детективы и триллеры

Проза

Любовные романы

Приключения

Детские

Поэзия и драматургия

Старинная литература

Научно-образовательная

Компьютеры и интернет

Справочная литература

Документальная литература

Религия и духовность

Юмор

Дом и семья

Деловая литература

Жанр не определен

Техника

Прочее

Драматургия

Фольклор

Военное дело