Impresjonista - Kunzru Hari - Страница 38
- Предыдущая
- 38/82
- Следующая
Pierwszy smak rozczarowania poznala kilka tygodni pozniej w trakcie przechadzki po pokladzie parowca w drodze do Indii. Oslepiajacy blask Morza Czerwonego zmuszal do mruzenia oczu. Gumowe podeszwy jej butow piszczaly przy kazdym kroku. Mijala wlasnie pasazerow pierwszej klasy spoczywajacych na skladanych lezakach i troskliwie obslugiwanych przez mlodych stewardow w nakrochmalonych bialych uniformach. Kiedy pierwszy raz weszla po kladce na statek i otrzymala liste pasazerow, poczula dreszcz na sama mysl, ze bedzie obracac sie w towarzystwie tak interesujacych i wysoko postawionych ludzi. Urzednicy panstwowi, oficerowie indyjskiej armii, cala arystokracja Imperium. Bardzo szybko dano jej jednak do zrozumienia wymowna cisza, rozkladem miejsc przy stole i kwasna uprzejmoscia, ze wbrew temu, w co pozwalal jej wierzyc Andrew, zona misjonarza to niezbyt szanowana pozycja. Kabina drugiej klasy na prawej burcie statku, z gorszej strony, po ktorej zawsze mocniej swieci slonce, naznaczyla ja jako niegodna wspolnych posilkow, a nawet rozmow z ludzmi wysoko urodzonymi czy bogaczami, ktorzy kazdego wieczoru pojawiali sie na kolacji w szykownych frakach i, biorac w posiadanie sale balowa, wirowali w tancu z zonami i corkami w lsniacych sukniach. Elspeth przechodzila wlasnie obok stadka starszych memsahib, nadzorujacych gromadke pochlonietych zabawa dzieci, gdy jej uszu dobiegla uwaga wypowiadana krystalicznie czystym angielskim akcentem, zuchwale glosna, bez troski o dyskrecje.
– Tam. To ona.
– Zona tego szkockiego misjonarzyny? Biedna mala. Ten czlowiek wydaje sie nieznosny.
– Na to wyglada. Arthur mowi, ze gada jak najety.
Te slowa nie powinny jej dotknac, a jednak dotknely. Dotad wydawalo jej sie, ze wszyscy widza Andrew jak ona. Nawet jej przez mysl nie przeszlo, ze moze byc nudny. Oczywiscie nie wspomniala mu o tym. A kiedy noca lezala z szeroko otwartymi oczyma, grzebiac wspomnienie tej chwili gleboko w sercu, powiedziala sobie, ze to byl test jej wiary, drobna proba zeslana przez Boga. Mimo to nie mogla zapomniec slow tamtych kobiet. Wtedy jakas jej czastka odsunela sie na bok i zaczela uwaznie patrzec.
Bombaj wywolal jeszcze wiekszy wstrzas. Jej wyobrazenia na temat Orientu byly bardzo mgliste: jakies palmy kokosowe, kobiety w jaskrawych szatach. Wiedziala, ze miasto bedzie strasznym miejscem, ale wyobrazala sobie wszystkie jego okropnosci jako pasjonujace wyzwanie, ktoremu trzeba sprostac z zacisnietymi zebami i modlitwa na ustach. Znikna w starciu z jej szkockim uporem i zdecydowaniem, a miasto przeobrazi sie w harmonijny chrzescijanski Wschod ciezkiej pracy i usmiechnietych brunatnych twarzy, jasniejacych boza swiatloscia. Rzesze tragarzy na Apollo Bunder, setki zebrakow szarpiacych jej biala bawelniana suknie, piekielny skwar i obce zapachy byly dla niej niczym cios w twarz, wymierzony brudnym czarnym lapskiem. Idac tuz za Andrew, coraz dalej i dalej, gdzie ulice zamienialy sie w cuchnace zaulki, pomyslala, ze zaraz zemdleje. I zemdlala posrodku tlumu. Ocknela sie na zrujnowanym dziedzincu, ktory przez nastepne trzydziesci lat mial byc jej domem.
Przez dlugi czas egzystowala jak w polsnie. Calkowicie zdala sie na Andrew. Myslala i dzialala wedlug jego slow, prowadzila dom, mechanicznie stosujac sie do jego wskazowek. Na ile to bylo mozliwe, nie dopuszczala do siebie przerazajacego otoczenia, w jakim przyszlo jej zyc. Trzymala je na odleglosc wyciagnietej reki niczym powalane lachmany niesione do prania. Prawdziwe zycie toczylo sie tylko w jej wyobrazni, podtrzymywane zniszczonymi angielskimi ksiazkami, kupionymi od handlarzy starzyzna na bazarze Crawford. W tajemnicy przed mezem czytala romanse, basnie, powiesci gotyckie (im bardziej osobliwe, tym lepiej), po czym odsprzedawala je kupcom handlujacym ksiazkami.
Kiedy zaszla w ciaze, Andrew zlagodnial i pozwolil jej zgodzic sluzaca. Starsza kobieta pomagala przy gotowaniu i zamiatala podloge w prowizorycznym kosciele. Co niedziela Andrew stawal w drzwiach, gotow na powitanie kongregacji, ktora musiala sie jeszcze zmaterializowac. Noca Elspeth koila cierpienie wspomnieniami szarych wzgorz i bialych twarzy. Czesto nawiedzaly ja mysli o Mal-colmie Johnstonie i wysokich szklanych slojach z miniaturowymi perfumowanymi mydelkami w srodku, a wtedy po jej twarzy plynely gorzkie lzy.
W trakcie narodzin Duncana w dusznej sali szpitala kobiecego Elspeth omal nie umarla. I choc Andrew chcial, by jak najszybciej wrocila do zajec w misji, rekonwalescencja trwala dwa miesiace. Elspeth lezala przy oknie w pokoju na gorze, z wysilkiem karmila dziecko i przygladala sie zyciu ulicy. Byc moze ten anielski dystans, wrazenie unoszenia sie nad ogladanym swiatem pozwolily jej pokochac Indie. Obserwowala ludzi pochlonietych codziennymi sprawami, kupujacych i sprzedajacych, gotujacych posilki, zebrzacych o jalmuzne, pioracych ubrania, kucajacych nad rynsztokiem przy myciu zebow, i wreszcie dostrzegla w Falkland Road cos bardziej zlozonego niz ludzka cizbe potrzebujaca zbawienia. Dzien po dniu obserwowala ich coraz uwazniej, widziala postacie dzwigajace tace ze szklankami, cegly, bele bawelny, figurki bozkow z papier mache i martwe ciala przystrojone kwiatami. Podziwiala bujnosc tego swiata, obfitosc rzeczy i spraw, o ktorych nic nie wiedziala.
Gdy wyzdrowiala, Andrew nie posiadal sie z radosci. Elspeth z entuzjazmem rzucila sie w wir zajec w misji i po raz pierwszy sprobowala zaprzyjaznic sie z ludzmi, posrod ktorych zyli. Czula, ze kocha Andrew za to, ze ja tu przywiodl, a on zabieral ja na wedrowke po slumsach w poszukiwaniu kandydatow do nawrocenia.
– Co usiluje dla was zrobic, ja, czlowiek z dalekiej Szkocji? Tylko dzwignac was z upadku! Wziac was za reke i pokazac wlasciwa droge! Uszlachetnic wasze serca, tchnac w nie moralne zasady, na ktorych wspiera sie szkocki charakter! Slubuje wam to! Bede zyl posrod was jako przyklad prawosci. Przyjdzcie do mojego kosciola, a gdy wyjdziecie z niego, ludzie powiedza o was: dobry z niego mezczyzna, dobra z niej kobieta…
Czasem przechodnie przystawali i sluchali. Czesciej po prostu szli dalej. Poniewaz Andrew mowil po angielsku, wiekszosc ludzi, do ktorych usilowal trafic, nie rozumiala jego przeslania. Elspeth zwrocila mu na to uwage, lecz Andrew niechetnie odnosil sie do idei przyswojenia sobie miejscowego jezyka, nie mowiac juz o gloszeniu w nim nauk. Tlumaczyl jej, ze jezykowi angielskiemu moralnosc jest przyrodzona i ze samo jego brzmienie prowadzi ku Bogu. Elspeth spytala, jak sobie radzil wsrod tubylcow w Asamie. Odpowiedzial, ze liznal troche ich mowy, to oczywiste, ale kladl nacisk na nauczanie po angielsku. Angielski i Chrystus, Chrystus i angielski. Nierozlaczna para.
Elspeth uwazala te metode za niezbyt skuteczna. Jej zlosc budzilo tez cos innego. Do tej pory myslala, ze w ich malzenstwie to Andrew jest otwarty, wtapia sie w Indie, ktore ona tak od siebie odpychala. Teraz dostrzegla innego czlowieka. Aroganckiego i ograniczonego. Z powodu mocno zakorzenionej tradycji religijnej Indie zawsze byly dla misjonarzy twardym orzechem do zgryzienia. To nie Afryka, gdzie – jak slyszala – tubylcy masowo padali na twarz po jednym kazaniu. Do tej pory Andrew odniosl niewielki sukces. Kiedy Elspeth ponownie zaszla w ciaze (po prawie trzech latach w Bombaju), Niezalezna Szkocka Misja dla Pogan miala na koncie zaledwie dwoch nawroconych. Obaj niedotykalni, pomagali dorywczo w zamian za jedzenie, a w niedziele czesto trzeba bylo sila wyciagac ich z pobliskiego sklepiku z paan i wlec na msze.
Andrew uznal, ze drugi porod w Bombaju stanowi dla Elspeth zbyt wielkie ryzyko. A ze nie mieli dosc pieniedzy na podroz dla calej rodziny, ustalili, ze pojedzie sama z malym Duncanem i zatrzyma sie w Edynburgu u Gavinow, malzenstwa bylych misjonarzy. Tam mial przyjsc na swiat Kenneth. Kiedy Elspeth machala mezowi z pokladu parowca plynacego do Liverpoolu, czula dreszcz podniecenia. Jedzie do domu! Starala sie zachowac pod powiekami wizerunek Andrew, ale czesto ginal, przycmiony widokiem stadka delfinow czy skomplikowana intryga w powiesci Marie Corelli, rozlozonej na kolanach.
Szkocja byla cudowna. I obca. Jeszcze na statku Elspeth obawiala sie, ze kocha Szkocje za bardzo, by znow ja opuscic. Tymczasem po przyjezdzie z najwyzszym zdumieniem przekonala sie, ze jej czastka zapuscila korzenie w slumsach Bombaju. Powrot do domu byl niczym odwiedziny u samej siebie z czasow dziecinstwa. Naladowany emocjami i odrobine zawstydzajacy. Pierwszy posilek, zlozony z pieczeni wolowej i ziemniakow, wycisnal jej lzy z oczu. A kiedy Susan i Petie przyjechali z wizyta, usciskala ich na powitanie tak mocno, ze Petie spytal, czy chce juz na samym poczatku wydusic z nich zycie. Ojciec byl zbyt chory, by przyjechac. Tydzien pozniej siedziala przy nim w saloniku od frontu i znow plakala. Trzymala ojca za reke, a on patrzyl sploszony przez okno i pytal juz trzeci raz, czy jest pania Ferguson i czy przyniosla kolacje.
Gavinowie znali Andrew z Asamu. Mowili o nim w sposob, ktory czasem budzil jej niepokoj. Pani Gavin pytala o jego silna wole. W takim miejscu musi byc przeciez narazony na straszne pokusy. Elspeth odparla, ze nigdy w zyciu nie spotkala czlowieka o rownie zelaznej woli, na co pan Gavin prychnal nad herbata. Parokrotnie mowil o pracy Andrew z upadlymi kobietami, jakby mial watpliwosci co do charakteru tego zajecia. „Ale teraz Andrew ma Elspeth – strofowala go pani Gavin. – Ona jest jego sila”.
Narodziny Kennetha byly dla Elspeth niemal rownie trudne, co Duncana. Lekarz w szpitalu oswiadczyl mlodej matce, ze moze nie przezyc kolejnego porodu. Doradzil wstrzemiezliwosc. „To moze byc trudne dla meza – powiedzial – ale jest przeciez duchownym i kocha pania. Jestem pewien, ze zrozumie”. Dali jej list z opisem jej nadwatlonego zdrowia. Lekarz zerkal znad okularow, gdy przesuwal go po blacie biurka w jej kierunku. „To powinno go przekonac” – dodal.
W drodze powrotnej do Indii z dwoma synami Elspeth poczula, ze wszystko sie zmienilo. Dotad krazyla wokol Andrew niczym satelita w polu oddzialywania gazowego olbrzyma. Poczuwszy na pokladzie liniowca pierwsza fale bombajskich zapachow, odlegla won palonego drewna, niesiona wiatrem nad powierzchnia morza, wiedziala, ze ten obraz jest juz nieprawdziwy. Indie sa teraz czescia jej wlasnej orbity.
- Предыдущая
- 38/82
- Следующая