Tomek na Czarnym L?dzie - Szklarski Alfred - Страница 54
- Предыдущая
- 54/59
- Следующая
– Jestes juz niemal doroslym mezczyzna! – zartowal Wilmowski.
– Przysiadziesz z podziwu, Andrzeju, gdy sie dowiesz, ze twoj zuch stoczyl rzetelna bitwe z ludzmi-lampartami. Ho, ho! Bylo to naprawde nie lada zwyciestwo! Sam naliczylem w obozie szesciu truposzow- wtracil bosman Nowicki.
Mocno opalona w sloncu twarz Wilmowskiego przybladla. Spojrzal na syna, potem zwrocil sie do Smugi, ktory ciezko westchnal i rzekl:
– Tak, Andrzeju, to prawda. Tomek przeszedl swoj chrzest bojowy i… dowodzil bitwa. Mimo niespodziewanego napadu stracil tylko jednego czlowieka… unieszkodliwiajac szesciu wrogow. Podczas mojej i bosmana nieobecnosci Murzyni przebrani za lamparty i oszolomieni jakims narkotykiem napadli na oboz w dzungli. Dzialo sie to w nocy. Nawet dzisiaj trudno mi uwierzyc, ze Tomek zdolal sie obronic przed tlumem napastnikow. Przybylismy juz pod sam koniec bitwy. Wierny Inuszi zasluzyl na nasza szczegolna wdziecznosc, chociaz i Bugandczycy spisali sie nadspodziewanie odwaznie. Dluga to historia, zajmijmy sie najpierw zwierzetami.
Wilmowski zblizyl sie do Masaja. Mocno uscisnal jego zylasta dlon i podziekowal wszystkim Bugandczykom. Z kolei przystanal przed zmieszanym chlopcem i odezwal sie:
– Oszolomily mnie zaslyszane wiadomosci. Coz mam na to wszystko powiedziec? Naprawde ciesze sie, ze wrociles zdrow, powinszuje ci wiec tylko jak mezczyzna mezczyznie.
Silnie uscisnal prawice syna, ktory usilowal opanowac wzruszenie.
- Предыдущая
- 54/59
- Следующая